środa, 19 października 2016

o zakupach w Kauflandzie

Dzięki zdolnościom aktorskim, które Karolina niewątpliwie nabyła za dziecka w kółku teatralnym, już piec minut po tym, jak Karol stanął przed mym obliczem, byłam daleko od niego. Moja najdroższa przyjaciółka upozorowała dzwoniący telefon, który czym prędzej wzywał nas do domu jej matki, przechodzącej ostatnio piekło niemowlaka, którego co chwila podrzucał jej starszy syn. I chwała jej za to, bo rozmowa z Karolem nie należała do must have tego sezonu. Przez ostatnie trzy miesiące od powrotu do rodzinnego miasta – siatkarza nie minęłam na ulicy ani razu, choć – jak zakładam – wciąż mieszkał w mojej okolicy; a w drodze do hali Skry mijał przecież salon sukni ślubnych mojej babci, w którym przesiadywałam całymi dniami próbując związać koniec z końcem na ziemiach polskich. Nie mijałam go w drodze na autobus, gdy stare auto taty nie chciało odpalić; w osiedlowym sklepie kupując pieczywo na śniadanie, jak i w parku, gdzie wystawiałam buzie do słońca każdego popołudnia. Nigdy, przez ostatnie sto dni, nie musiałam stawić czoła wysokiemu mężczyźnie i byłabym bardzo wdzięczna, gdyby dzisiejszy dzień nie nadszedł.
Bełchatów nie był jednak metropolia na miarę Nowego Jorku. Nie mogłam się w nim zgubić i przez cale kolejne lata, w ciągu których Karol będzie grał w barwach Skry, unikać go jak ognia. W ostatnim czasie udawało mi się to tylko dlatego, ze sezon siatkarski dobiegł końca, a on – powołany do kadry narodowej – odbijał olimpijskie piłki; ale i pewnie trochę poszalał w stolicy, odwiedził jakieś egzotyczne strony, no i wrócił.
Wrócił by uprzykrzać mi życie. Co niczym, kurwa, nowym w zasadzie nie było.
- Czego on się spodziewał? – Karolina nie wytrzymuje próby czasu i w momencie, kiedy parkujemy w okolicach naszego mieszkania w końcu podejmuje temat siatkarza. – Że rzucisz mu się w ramiona i będzie jak dawniej? – no ni chuj, na to opcji nie było żadnych. Nawet gdyby królewicz Kłos okazał się ostatnim mężczyzną na ziemi. Wciąż wybrałabym śmierć. – Stał tam jak to boże ciele i patrzył, jakby nie miał nic lepszego do roboty. Tyle pożytecznych rzeczy mógł zrobić w te piec minut. Zabić się na przykład. – mógł.
- Nie myślałaś chyba, ze będziemy się tak mijać bez końca… - wzruszam ramionami. Przez trzy lata nauczyłam się chować każdy, nawet najmniejszy przejaw uczuć wywoływanych jego imieniem i nazwiskiem, gdzieś głęboko w sobie. – I tak łaskawie późno stanął na mej drodze.
- Wszystko okay?
- A jak ma być, Karo?
- Możesz chcieć się porzygać z nerwów?
- Tak robisz ty w sytuacjach podbramkowych…
- Czyli spoko?
- Spoko.
I dala za wygrana, zmieniając temat na pierdzące poduszki, który jej piętnastoletni kuzyn podłożył nauczycielce w gimnazjum pod dupę.




Pomarańcze - check; seler naciowy - check; ananas i mango - check, check: najświeższe warzywa, jakie mogę znaleźć - check; największy słoik Nutelli, jaki tylko będę mogła przemycić do kuchni - check! Teraz pozostaje jedynie zgrzewka wody niegazowanej, kilka ryb i dwie paczki czipsów.
Karolina na kilka dni przed wylotem załatwia wszystko na raz, bo przecież odkładanie wszystkiego na ostatnia chwile jest najlepszym pomysłem. Ja zaś dostaje w prezencie listę zakupów, choć nie planowałam spędzać popołudnia w zatłoczonym sklepie spożywczym. Wolałam znaleźć się gdzieś w sali pełnej spoconych mężczyzn, wejść na bieżnie, przebiec piętnaście kilometrów. Nie myśleć, albo wręcz zabić myśli, które pędziły w stronę Kłosa. Przecież minęły ponad trzy lata od kiedy ostatni raz rozmawialiśmy. Obydwoje byliśmy starsi, może bardziej odpowiedzialni, może on poukładał swoje życie, choć tak niedawno nie wiedział nawet dokąd zmierza. A moze wciąż drzemał w nim ten sam chaos? Czy przez ten czas mojej absencji w Bełchatowie, w jego życiu, w ogóle o mnie pomyślał? O tym jak było i co z tego wynikło? O konsekwencjach swoich wyborów, o braku stabilności i planów? Czy wciąż brał każdy dzień takim, jaki przyszedł? I nie denerwował się, kiedy coś nie szlo po jego myśli, a wręcz wzruszał ramionami i szedł dalej, jakby to nie miało znaczenia. Jakby życie było po prostu do przeżycia na ot tak, na odpierdol?
Czy moze Karol dostał nauczkę od życia? Obudził się pewnego dnia i stwierdził ze już nie ma tego komfortu by iść bez planu? Ze czas i pora zadecydować czego chce i jak to osiągnąć? Zrozumieć, że życie czeka by wziąć je za rogi, by nie żałować że coś nas ominęło, pozostało w strefie najskrytszych marzeń, albo – co gorsza – czyiś marzeń. Przestać brać to życiem jakim jest, a zacząć je kreować?
- Aleks? – Z bezmyślnego wrzucania produktów do koszyka wyrywa mnie tak dobrze znany mi głos. Jakbym wywołała wilka z lasu, dwa razy w ciągu jednego dnia wydaje się jednak to nierealne.
- Karol – sytuacja wydaje się o tyle komiczna, ze znów mam ochotę dopowiedzieć “do chuja wafla” I zniknąć z powierzchni ziemi. Siatkarz jednak blokuje mnie swoim wózkiem pełnym wody niegazowanej i warzyw, choć staram się go sprawnie wyminąć. Chyba zaczynam rozumieć, że nie tylko Karo odżywia się z głowa, a robi to już cala polska, przez co za chwile splajtuje każdy McDonald’s w okolicy. Przypominam sobie również, ze ostatnie trzy lata spędziłam w kraju, z którego wywodzi się fast food, a ludzie niemieszkający na Brooklynie mimo szczerych chęci, wciąż się w nich lubują. – Przepraszam, otworzyli nowa kasę – Karol nie daje za wygrana.
- Aleks…
- To już trzeci raz dzisiaj, jak wymawiasz moje imię… Próbujesz nadrobić zaległości?
- Próbuje namówić cie na kawę, albo chociaż mega zdrowy koktajl.
- Kawy oduczyłam się pic przed dwoma laty, a zdrowy tryb życia prowadzę z przymusu Karoliny. Dzisiaj wypiłam o jeden zielony koktajl za dużo. Wiec nie, nie namówisz mnie na nic. 
"Sezamie otwórz się..." zostało wypowiedziane, nagle karolowy wózek mnie już nie blokuje, a ja mogę śmiało udać się do supermarketowej kasy. Czuje zarówno ulgę, jak i strach, bo w kłosowych oczach widzę determinacje, której nie chce odczuć na własnej skórze.

10 komentarzy:

  1. No no ❤ podoba mi się :D
    Buziaki 💞 :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach ten Karol. Widać, że chce pogadać, a jakoś tak kompletnie nie umie się do tego zabrać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na chwilę obecną chcę, żeby walczył. To opowiadanie jest dobre! Interesuje mnie wszystko, co związane z tą trójką, więc czekam cierpliwie na kolejną część. Weny i pozdro ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla Kłosa tutaj zostaje, bo najzwyczajniej w świecie go uwielbiam. ;D Dodatkową rzeczą, która mnie tu trzyma jest Twój sposób pisania - wręcz genialny!
    Czekam na kolejny rozdział i życzę weny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. eh, takie to znajome. miałam taką sytuację albo jakby się zastanowić to jak go widzę też mam ochotę zniknąć. mogę sobie wyobrazić to, co czuje Aleks. ironicznie, czyli tak jak lubię. bardzo inaczej,ale bardzo wciągająco.

    uwielbiam, ret

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wierzę w to co widzę. Siedzę z otwartą buzią i nie wierzę. Nie umiem wyrazić jeszcze słowami tego szoku, bo nie wierzę, że naprawdę tutaj jesteś i czytam coś nowego od ciebie. Serio. Potrzebuje czasu. Bo za dużo w tym wszystkim 'nie wierzę'. Obiecuję, że następnym razem pojawie się z bardziej konstruktywnym komentarzem..
    Minimalna powtórka najprzytulniej? Piszę się na to i nie ma ale.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poniedziałek rano, jade do pracy, a tu takie miłe słowa! Dziekuje 😘😘😘😘

      Ps. Tak to jest jak stary koń zamiast pracować, woli pierdoly opisywać. 😂

      Usuń
  7. O matko. Jesteś.Wreszcie jesteś . Przepraszam za moje roztargnienie i za to,że dotarłam tu tak późno. Ale jestem i będę,bo Twoje historie należą do tych ,na które warto czekać. Uwielbiam wszystko co napiszesz, tak jest również tym razem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale cudownie, że mnie tutaj odnalazłaś. Serio, strasznie się cieszę. Ja jestem beznadziejna w szukaniu, więc przynajmniej to Ty znalazłaś mnie.
    Postaram się zaraz albo najpóźniej jutro przeczytać wszystko tutaj i wpaść z komentarzem.

    Buziaki!

    Aa, i jeszcze: co do Twojego komentarza, to także całkiem moje życie, dlatego nie wiem jak to się potoczy. Bo nie wiem, czy nie stracę do tego serca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiecałam, więc jestem. Przyznam się, że czytałam już dzisiaj w pracy i to był jeden z najprzyjemniejszych momentów w ciągu tych ośmiu godzin. Nigdy nie podejrzewałam, że Karol K. może w moich oczach wyglądać jak facet, nawet atrakcyjny facet, w którym mogłabym się zakochać. Dla mnie zawsze był śmiesznym, fajnym głupolkiem i tyle, ale nigdy mężczyzną, więc z miejsca plus za to, że udało Ci się go przedstawić w taki sposób w tych dwóch scenach.
      Podziwiam też Aleks, serio. Bo ja mimo wszystko nie potrafiłabym chyba tak po prostu odejść widząc po długim czasie kogoś, z kim (jak sądzę) łączyła mnie pewna historia.
      Wszystko jest pięknie. Lubię ten Twój styl. Czekam na więcej!

      Usuń