poniedziałek, 9 stycznia 2017

[epilog] o kobiecie, która kochała za bardzo






Kiedy wierzysz, że nieodłącznym elementem miłości jest ból i cierpienie, kochasz za bardzo. Jeżeli on, jego zachowanie i uczucia są dla ciebie tematem numer jeden w rozmowach z bliskimi, kochasz za bardzo. Jeżeli wciąż szukasz dla niego usprawiedliwień, kochasz za bardzo. Jeżeli akceptujesz brak uczuć i zainteresowania, złe traktowanie, znieczulice i nie patrzysz prawdzie w oczy, bojąc się iść przez życie bez niego – z pewnością kochasz za bardzo. Jeżeli wciąż doszukujesz się powodów powyższych zachowań w jego dzieciństwie i zamiast jego partnerką jesteś wiecznym terapeutą – kochasz za bardzo.
Jeżeli nienawidzisz jego charakteru, na dwadzieścia wymienionych cech przeszkadza ci więcej niż pięć, a mimo to wciąż wierzysz, że gdy będziesz dość dobra, on się dla ciebie zmieni – wiedz, że kochasz za bardzo.
I najważniejsze – jeżeli wciąż przy nim trwasz, choć związek ten daje ci tylko i wyłącznie nieszczęście i wyniszcza cię od środka. Jeżeli patrzysz w lustro i nie wiesz już kim jesteś, kim się stałaś i gdzie jest ta dziewczyna, która kiedyś była szczęśliwa sama ze sobą, w swoim poukładanym świecie. Jeżeli zaczynasz się zastanawiać, co jest z Tobą nie tak, jeżeli chcesz szukać pomocy specjalisty, bo, według niego, przesadzasz i jesteś pierdolonym złem wcielonym – KOCHASZ ZA BARDZO.
I nie jesteś sama. Nie masz bladego pojęcia, jak wiele związków nas niszczy, bo boimy się wiedzieć czego nie chcemy. Trwamy na siłę w czymś, co powinno się skończyć, nim się rozpoczęło. Zdajemy sobie sprawę tylko z tego, że chcemy mieć tą pierdoloną świadomość, że ktoś jest, że może ktoś nas kocha/pokocha (skreślcie pierwszą opcję, bo on was nie kocha jeżeli jego zachowanie przypomina Karola Kłosa) i że przy odrobinie naszego wysiłku, staniemy się całym jego światem. Przecież wystarczy wprowadzić w życie dietę, pójść na siłownię, kupić nową bieliznę, a jego uprać. Skoczyć rano po bułki, zrobić śniadanie, obiad, kolacje, nowe cycki. Zamknąć się gdy piąty dzień pod rząd wychodzi z kolegami i wraca nad ranem zalany w trupa. Gdy na imprezę urodzinową przyjaciela każdy zabiera dziewczynę/żonę, ale ty słyszysz, że to jego znajomi – to na chuj ty tam – wtedy też się zamknij i wyprasuj mu koszulę. A później czekaj o piątej rano z rozkraczonymi nogami, bo ma na ciebie ochotę.
Nigdy nie znalazłam statystyk ile nas jest, z pewnością jednak o wiele za dużo, a że ja jestem jedną z nas dowiedziałam się dopiero po fakcie, gdy nie dawałam sobie już rady z życiem, bo nadmierne myślenie i tęsknota do Karola były nie do wytrzymania. Dopiero wtedy, pewna kobieta, w pewnym gabinecie, na pewnej kozetce powiedziała mi, że jestem kobietą, która kocha za bardzo. Nie wystarczyła świadomość, że mam problem, potrzebowałam terapii, która pomogła mi odzyskać kontrolę nad własnym życiem. I wtedy postanowiłam, że ani Karol, ani nikt inny nigdy więcej mi jej nie odbierze. Mój problem nigdy nie był jednak usprawiedliwieniem dla zachowania siatkarza. Dla jego znieczulicy, obojętności. A wręcz przeciwnie, bez wsparcia najbliższej wtedy mi osoby, chorowałam jeszcze bardziej na brak pewności siebie. I bałam się. Tak bardzo bałam się, że stoję nad przepaścią i za chwilę spadnę. I spadłam, będąc świadoma, że upadam powoli, ale za to zajebiście boleśnie.
Czasami dotykasz dna, musisz się spalić, prawie przestać dla siebie istnieć by pewne rzeczy zrozumieć. I ja zrozumiałam, że Karol nigdy dla mnie nie był, że był porażką i powinnam odejść od niego na samym początku tego związku. Tylko lepiej późno niż wcale. I nawet jeżeli to on finalnie zakończył wszystko, co miedzy nami było. To jakimś cudem znalazłam w sobie tyle siły, by już nie prosić, by się pogodzić z tym, że on musi odejść. I ja też.


Wszystko, co powiedziałam w dzień wesela Karoliny i Damiana było prawdą. Czy chciałam wtedy rzucić mu się w ramiona i powiedzieć, że przeszłość się nie liczy? Nie. To nie była ckliwa komedia romantyczna, to była realna rozmowa dwóch byłych kochanków. Czasami trzeba przestać walczyć i odejść z podniesioną głową. Karol w końcu też to zrobił – zrozumiał, że czasami miłość nie jest wystarczająca, a drugie szanse nie istnieją jeżeli wcześniej kogoś zniszczyłeś. Nie można szukać szczęścia tam, gdzie się je straciło. Zrozumiał, że jeżeli nie docenisz czegoś za pierwszym razem, to stracisz na zawsze. Zniknął. Nie wchodził mi już w drogę, pozwolił cieszyć się prawdziwym związkiem u boku Andrzeja. Spotkaliśmy się kilka razy na ulicy, uśmiechnęliśmy się do siebie, pomachaliśmy i przechodziliśmy dalej. Czy kiedyś się za mną odwrócił? Mam nadzieje, że nie, bo ja tego nie robiłam. Kłosowy rozdział został zamknięty na wieki w wielkiej szafie z tyłu mojej głowy. Kurz osiadł na niej spokojnie i już nigdy zaryglowane drzwiczki się nie otworzyły.
Pół roku po naszej ostatniej rozmowie gruchnęła wiadomość, że Karola chcą w Resovii, a kilka dni po niej sam Kłos potwierdził swoja przeprowadzkę do Rzeszowa kończąc karierę w Skrze Bełchatów mistrzowskim sezonem 2016/2017. W głębi ducha życzyłam mu szczęścia, bo każdy na nie zasługuje, nawet narcystyczny osobnik, który ewidentnie czerpał korzyści z mojego nieszczęścia. Przecież takie jest życie. Ono jest składową wzlotów i upadków, szczęścia i bólu. I musimy mieć na uwadze, że przynajmniej raz ktoś nas zrani. Że ta osoba pogra sobie z naszym sercem, rozerwie je na tysiące małych kawałków, które później będziemy zbierać przez długi czas. Damy tej osobie wszystko w zamian nie otrzymując niczego. Ale takie jest życie, a ja wyciągnęłam z niego prawdziwą lekcję. Nie każdy musi cię kochać tak mocno, jak ty kochasz jego. Nauczyłam się wybaczać i Karol moje wybaczenie dostał, choć nigdy tak naprawdę nie przeprosił za los, który mi zgotował. Nauczyłam się również, że nigdy więcej nie mogę być naiwna i, w szczególności, powinnam dbać jedynie o siebie.
Przez dwa kolejne lata, do dnia ślubu mojego i Andrzeja, nie miałam przyjemności go spotkać. Nie chciałam go zapraszać na naszą uroczystość, bo już nas nic z nim nie łączyło. Nie pragnęłam mu też niczego na siłę udowadniać, wydoroślałam. Zapomniałam o nim, świat się zmienił, priorytety również. Poszliśmy do przodu, miałam nadzieje, że i on to zrobił. Że znalazł kogoś, kogo szczerze pokochał, kto pokochał go w taki sam sposób. Nie pytałam naszych wspólnych znajomych jak sobie radzi. Odkreśliłam ten etap w moim życiu grubą, czarną kreską. Karol Kłos istniał tylko i wyłącznie w zamkniętej przeszłości, o której pamiętałam tylko po to, by w ciężkich chwilach mieć świadomość, że poradziłam sobie z własnymi słabościami raz, więc zrobię to każdy kolejny.
Karol pojawił się tylko pod kościołem. Dostrzegłam go w tłumie, gdy byłam już szczęśliwą Aleksandrą Wroną i zbierałam monety, którymi zostaliśmy obsypani. Trzymał w dłoniach bukiet różowych piwonii, a w oczach gościł prawdziwy smutek. Nie podszedł, nie porozmawiał, nie złożył życzeń na nową drogę życia. Przez kilka sekund patrzyliśmy sobie w oczy, a ja nie poczułam nic. Nie było we mnie ani smutku i żalu, ani satysfakcji, że miałam rację. Tylko słowa: może już nigdy nie spotkam kogoś, kto pokochał mnie tak mocno, bezwarunkowo, jak ty? dźwięczały mi w głowie. Jednak gdy na chwile straciłam go z oczu, już więcej nie zobaczyłam ponownie.
Piwonii tez nigdy nie otrzymałam…








* * * * * *





POSŁOWIE 







Jeżeli spotkałaś kiedyś mojego Karola Kłosa w swoim życiu, współczuję. Psycholodzy twierdzą, że kobiet które kochają za bardzo jest naprawdę wiele, że wiele też jest związków, które powinny zakończyć się nim jeszcze się rozpoczęły.
Całe opowiadanie miało być formą terapii, bo ja swojego Karola spotkałam, czego dowodem jest każde wspomnienie Aleks, które mieliście okazję przeczytać (najwięcej chyba tych wspomnień znajduje się w tym epilogu, którego poprawki nanoszone w dzień publikacji bolą tak samo, jak w momencie gdy skończyłam go pisać przed kilkoma tygodniami). Na pewno codzienne spędzanie wieczorów na jego pisaniu w pewnym momencie podnosiło mnie na duchu i dawało wiarę w to, ze życie po takiej osobie istnieje. I choć jeszcze dużo pracy przede mną, to wiem, że nigdy więcej nikt takim Karolem się nie stanie. Stałam się dla siebie najważniejsza, bo w oczach osoby, którą kochałam, byłam tą najmniej istotną.
Czasami niektóre związki są tylko po to, żeby nas czegoś nauczyć… Żeby pokazać nam czego w życiu nie chcemy. To przykra, ale bardzo cenna nauczka od życia.
Proszę Was, jeżeli jesteście Aleksandrą w tej chwili, zastanówcie się czy warto… Uciekajcie jak najdalej. Bez zastanowienia. Nie kochajcie facetów za bardzo, kochajcie siebie same, bo to wy musicie same ze sobą czuć się dobrze. Nie wiedziałam tego ani ja, ani Aleks, kiedy w pewne święta Bożego Narodzenia oddawałyśmy serca w nieodpowiednie ręce, by później stracić rok czasu na człowieka, który nie potrafił kochać...


Opowiadanie w pełni dedykowane mojemu, osobistemu Karolowi. Bo ja wybaczam i idę dalej.


Podziękowania należą się osobom, które czekały za każdym razem, które co tydzień tu były i kibicowały Aleks z całego serca, podziwiały za upór i odwagę. Przyznam, że był moment, kiedy chciałam by Aleks mu wybaczyła i wróciła… Tylko nasza dwójka jest jednością i nie mogłabym jej pozwolić na kolejną głupotę.
Jeżeli chciałyście więcej Andrzeja - to nie było opowiadanie o nowej miłości, a o związku toksycznym, od którego trzeba się odciąć, nawet jeżeli po latach nieoczekiwanie spełniają się twoje marzenia. 


Dziękuję, za każdy komentarz, za wylane łzy i wiarę we mnie…
Dziękuję, dziękuję, dziękuję. 

Karolina, Damian, Magda i Andrzej to osoby prawdziwe. Nie trudziłam się nawet w zmianach imion. Kiedyś im to pokażę, bo odegrali w tej historii wielką rolę i chyba nie do końca są świadomi tego, że gdy moje skrzydła zapomniały jak latać, oni ciągnęli mnie do góry. 

Do zobaczenia na mojej pierwszej skocznej historii z Dawidem Kubackim. Spróbujemy to historia piątki przyjaciół i tym razem to właśnie przyjaźń będzie głównym bohaterem. Trochę w innym wydaniu, z kilkoma głównymi bohaterami, ale też w całkowicie innym stylu pisania, niż ten dotychczasowy. Trzymajcie kciuki bym podołała wyzwaniu, które sama sobie postawiłam. I oczywiście mam nadzieję, że pojawicie się i tam.

Jeszcze raz, dziękuję, że byłyście i pamiętajcie: JESTEŚCIE NAJWAŻNIEJSZE! Nikt inny, tylko WY!

17 komentarzy:

  1. Kiedy wydaje ci się, że jednak marzenia się spełniają, to finalnie i tak na końcu jest tak jak zawsze. Jeśli ktoś odszedł raz, odejdzie za każdym razem. W pewnym momencie zataczanie koła jest żałosne i żenujące, uwłaczające i trzeba raz na zawsze skończyć pewien rozdział raz na zawsze. Istnieją Karole, które zatrzymują Aleksandry w martwym punkcie i niszczą je przez 4 lata.
    Dziękuję ci za to opowiadanie, pamiętam, że natrafiłam w tym ciężkim okresie i pamiętam jak bolał mnie każdy oddech po między zdaniami bolał, ale to też oczyszczające, uświadomić sobie, że trzeba być taką Aleks jak tutaj, zrobić na koniec jak ona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda Aleksandra powinna popatrzeć w lustro i zadać sobie najważniejsze pytanie: czy chcesz tak żyć? Czy chcesz nadaremno wierzyć, że ten Karol kiedyś się zmieni? Czy może chcesz, któregoś dnia cierpieć jeszcze bardziej, gdy Karol będzie zawodził jako mąż, ojciec? Karole mają to do siebie, że ich urok osobisty zniewala, później kreują w oczach Aleksandr swój idealny wizerunek, a gdy już pewni są swego, pokazują swoją prawdziwą twarz. Osoby toksyczne są niebezpieczne. Ja trafiłam na łagodnego Karola, który po prostu nie potrafił pokochać, a z ubliżania i poniżania czerpie radość. Ale inna Aleksandra może trafić na Karola przekraczającego wszelkie granice... Dlatego każdy Karol powinien zostać sam, tak szybko, jak tylko zacznie pokazywać oblicze osoby toksycznej.
      Szkoda, że aby posiąść tę wiedzę, trzeba upaść. Trzeba płakać przed Karolem i słyszeć jego śmiech... Dopiero wtedy rozumiesz, że ktoś kto zmienić się nie chce, nie zrobi tego pod Twoim wpływem...


      Dziękuję, że byłaś.

      Usuń
  2. To nie było zwykłe opowiadanie, to jest historia wielu z nas. To jest Twoja historia. Historia, której opowiedzenie kosztowało Cię z pewnością sporo emocji. Bo historie,w których dzielimy się samą sobą ,są niesamowicie trudne.
    Ta historia jest dla mnie Twoją historią i muszę Ci powiedzieć,że jesteś niesamowicie silną osóbką. Jesteś wyjątkowa.
    Dziękuję za każde słowo umieszczone tutaj. Dziękuję za Twoją każdą łzę uronioną podczas pisania tej historii,a mam wrażenie ,że kilka tych łez było.
    Dziękuję za to,że podzieliłaś się swoją historią.
    Dziękuję za to,że pokazałaś nam ,iż czasem trzeba przestać walczyć i nauczyć się żyć dalej.
    Dziękuję za to,że pokazałaś,że zawsze mamy szansę na coś lepszego. Że na to zasługujemy.
    Dziękuję .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga lukrecjo., dziękuję.
      Masz rację, łatwo nie było. Ale musiałam to wszystko wyrzucić z siebie czym prędzej, uznałam, że pisanie do zeszytu nikogo nie zmusi do myślenia poza mną. Pisanie tu może nakłoni jakąś Aleksandrę do pozostawienia jakiegoś Karola i zawalczenie o siebie.

      Każdy zasługuje na prawdziwą miłość, a nie na tą toksyczną. Musimy się nauczyć odpuszczać na czas.

      Dziękuję, że byłaś.

      Usuń
  3. Kieruję do Ciebie, Aleksandro gratulacje i podziękowania. Nie każda z nas potrafiłby przelać prawdziwe uczucia na papier, to opowiadanie nie jest fikcją. Dziękuję Ci za każde, szczere zdanie. Dziękuję, że nie robiłaś na siłę szczęśliwego zakończenia i nie pozwoliłas im do siebie wrócić. Pokonałas w tej chwili wszystko co było możliwe, dałaś nam poznać siebie i nie bałaś podzielić się wydarzeniami ze swojego życia, obcym ludziom, których nigdy nie widziałaś, tak jak w moim przypadku. Życzę Ci, abyś nigdy, ale to przenigdy nie trafiła drugi raz na takiego Karola.K Aby nawet taki facet nie miał zamiaru Ciebie poznać, aby Ciebie nie zauważył, bo zasługujesz tak jak każda z nas na prawdziwą, odwzajemnioną miłość. Życzę Ci powodzenia i wszystkiego, co najlepsze. Spróbuje być też i u Dawida. Weny. Ściskam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem. To bardzo przykre, że pojawiam się z komentarzem dopiero przy zakończeniu, lecz kiedyś pojawić się musiałam. Wiem, że nie byłam tu częstym gościem jako komentatorka, ale uwierz, że czytałam na bieżąco.
    Ta historia skradła moje całe serce. Tym bardziej, iż zakończenie nie jest na siłę szczęśliwe. Mieliśmy tu istny rollercoaster, za który jestem Ci ogromnie wdzięczna.
    Karol nie był tu przyjaznym bohaterem, ale właśnie to Cię wyróżniło. Że nie poszłaś za śladem kolejnej historii o miłości, tylko w coś, czego ja osobiście nigdy nie czytałam. To piękne, jak bardzo jedna historia, jedno pozornie głupie fanfiction potrafi tak bardzo zaczarować. Tak, Ty mnie zaczarowałaś. I czarować będziesz dalej, mam nadzieję jak najdłużej.
    Całuję, licząc, że będziesz moją czarodziejką do samego końca bloggerowej przygody♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram sie zrobic wszystko, co w mojej mocy ❤

      Usuń
  5. Jest szczerze, prawdziwie, refleksyjnie, momentami dosadnie. To aż trudne do uwierzenia, że można chcieć czyjejś miłości i atencji do tego stopnia, że gdzieś po drodze traci się siebie i zapomina o własnym dobru. Zastanawiałam się, do czego można porównać bycie "kobietą kochającą za bardzo" i pierwsze co przychodzi mi do głowy to zjawisko współuzależnienia. Tam również mamy do czynienia ze swego rodzaju rezygnacją z siebie, całkowitym zogniskowaniu swojej uwagi na drugą osobę, chodzeniem na paluszkach i naiwnej wierze w poprawę sytuacji.
    Można powiedzieć, że Aleks też się uzależniła, ale od Karola, "wpoiła" go sobie. Podświadomie wiedziała, że on ją krzywdzi, ale bała się go stracić. Momentami obawiałam się, że jej związek z Andrzejem nie przetrwa próby czasu, bo Aleks nie będzie w stanie w pełni zaangażować się uczuciowo w obawie przed kolejnym gorzkim rozczarowaniem. Cieszę się jednak, że nie pozwoliła, by demony przeszłości zdominowały jej teraźniejszość, że uwierzyła, iż nadal może być szczęśliwa. A Karol? Cóż, snuje się jak cień, bo i strata Aleks sprawiła, że stał się cieniem dawnego siebie. Swoją drogą, przyznam szczerze, że jakoś do tej pory kreacja Karola łajdaka nie trafia do mnie w stu procentach, ale to pewnie dlatego, że z duetu Kłos & Wrona to ten drugi nie jest przeze mnie darzony sympatią, więc to jego o wiele chętniej widziałabym w tej roli :>
    Cóż mogę więcej napisać? Dziękuję bardzo za tę historię i przepraszam za nieregularność odwiedzin, ale uwierz, że odkąd tylko przeczytałam Twoje "Kilka dni września", zdobyłaś moje serce na amen i jestem pewna, że niejednokrotnie będę do Ciebie wracać.
    Pozdrawiam cieplutko. I nigdy więcej drugiego Karola. Tego Ci życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Selene,
      Podobno by dowiedzieć sie czego w życiu chcemy, najpierw musimy dowiedzieć sie czego NIE chcemy. Aleks juz bedzie wiedziała.
      Dziekuje, ze byłaś ❤

      Usuń
  6. To było bardzo, ale to bardzo prawdziwe. Nie bądźmy jak Aleks, nie pozwalajmy sobie by nasze życia były uzależnione od takich Karolów.
    Dziękuję za tę historię.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zakochałam się w tym opowiadaniu od samego początku i jest mi przykro, że to już koniec. Ono było wyjątkowe, bo było napisane hmm prawdziwie. Najlepsze opowiadania według mnie powstają wtedy, gdy dajesz im cząstkę siebie. A jeżeli opowiadasz po części własną historię, to może jedynie wyjść idealnie. U Ciebie tak właśnie było - idealnie.

    Szczerze mówiąc, opowiadania to najlepsza forma terapii. Przekonałam się o tym osobiście, bo w każdym z moich opowiadań jest coś co mnie kiedyś gdzieś uderzyło, a w niektórych nawet są zawarte fragmenty mojej historii. Pisanie pomaga, pozwala wyrzucić z siebie coś co mamy gdzieś głęboko w sobie, coś co przeżywamy. Mam nadzieję, że tobie pomogło. :)

    Co do treści. Tak myślałam, że Aleks wybierze Andrzeja. Zbyt się już wydarzyło. Ona podjęła decyzję i chciała iść do przodu, a nie się cofać. A z Andrzejem tworzą fajną parę. ;)
    Trochę mi szkoda Kłosa... Z jednej strony sam wszystko zniszczył. Ale czasami uświadamiamy sobie, jak bardzo nam kogoś brakuje, gdy ten ktoś odejdzie. Karol sobie uświadomił, uświadomił zbyt późno. W sumie miał wiele okazji, by jeszcze coś zmienić. Nie zrobił tego, niestety teraz musi to przecierpieć :(

    Dziękuję Ci za tą piękną historię, która naprawdę mnie w pewien sposób poruszyła. Do Dawida, w niedługim czasie również zajrzę. ;)

    POZDRAWIAM !!!
    Paulka

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiesz co, tak naprawdę przeczytałam to zaraz po tym, jak dodałaś, ale nie mogłam skomentować, bo nie potrafiłam znaleźć odpowiednich słów. Chyba po prostu musiałam to przetrawić. Z jednej strony cieszę się, że tak to zakończyłaś, z drugiej nie. Moja racjonalna strona bije brawo Aleksandrze, że umiała sobie z tym wszystkim poradzić i ułożyć życie na nowo, z kimś zupełnie innym. W ogóle się tego nie spodziewałam, bo zazwyczaj w takich historiach wygrywa jednak ten pierwszy, ale to dobrze. To dobrze, że tutaj ktoś tak bardzo zapatrzony w siebie przegrał. Niejeden osobnik, zarówno płci męskiej, jak i żeńskiej, mógłby sobie to poczytać, być może coś by zrozumiał. Jest jednak moja romantyczna strona, która uwielbia ckliwe historyjki o nieszczęśliwych miłościach i ona ubolewa nad tym, że Karol został porzucony. Ta strona mnie chyba do końca liczyła na to, że nawet przed ołtarzem Aleks nie będzie do końca przekonana, że to co robi jest prawidłowe. Cała ta historia jednak pozwala na wszystko spojrzeć z pewnej perspektywy i być może nie popełnić w przyszłości błędów zarówno Aleks, jak i Karola. Bo Karol też może być kobietą. Kobiety też potrafią być dość okropne.

    OdpowiedzUsuń
  9. Chciałam zacząć inaczej, zbudować coś lepszego. Nie potrafię jednak nie powiedzieć na wstępie, że czytałam to trzy razy. Pierwszy raz.. Lepiej o tym nie mówić. Doszłam tylko do: "Kiedy wierzysz, że nieodłącznym elementem miłości jest ból i cierpienie, kochasz za bardzo." i nie dałam rady. Połączenie słów ból, cierpienie i miłość w jednym zdaniu jest jednocześnie fascynujące, ale po dłuższym przemyśleniu - niebezpieczne. Nie chcę w to wierzyć, nigdy nie chciałam w to wierzyć. Cierpienie jednak dodaje mroku, momentami czyni tę miłość piękniejszą - to dziwne stwierdzenie, głupie, ale ja sądzę, że tak właśnie jest. To chyba dla mnie jakiś temat tabu, nigdy nie rozumiałam dlaczego, może po prostu tak już musi być. Kochać za bardzo można na różne sposoby, prawda? Ta miłość może być piękna, uzależniająca, fascynująca i nawet destrukcyjna, ale w pozytywny sposób. Ale kochać za bardzo można również z klapkami na oczach i tak właśnie było w przypadku Aleks. Wiesz, ja na początku byłam pewna, że oni będą razem, nawet tego chciałam. Sądziłam, że nic nie stoi im na przeszkodzie, że rany nie są aż tak obszerne. Nie sądziłam, że Karol mógł zniszczyć jej wiarę aż tak bardzo, myślałam, że Aleks do tego nie dopuści. Według mnie po takich przeżyciach (mam tu na myśli tak skomplikowane relacje między dwójką ludzi) nie da się przejść obojętnie obok tej drugiej osoby. Potrzeba do tego mnóstwo czasu, ciężkiej pracy, podjęcia próby zrozumienia tych konkretnych wydarzeń. Ale nawet jeżeli to wszystko zadziała, osobiście wspominam każdą chwilę z małym uśmiechem na twarzy. Potrzeba czasu, żeby to zrozumieć.
    Drugi raz doszłam do akapitu, w którym napisałaś, że Karol przeniósł się do Resovii. To tylko fikcja, prawda? Tymczasem ja rozpłakałam się jak dziecko i tu pojawia się kolejna myśl - twierdzę, że ludzie są mi obojętni - ale nie potrafiłam znieść myśli, że Karol kiedykolwiek opuścił Bełchatów. Ta myśl była tak straszna, tak przerażająca, tak miażdżąca, że nie dałam rady. Ludzie odgrywają w naszym życiu ogromną rolę.
    I teraz jestem tu znów. Kilka dni starsza, ale za to zdrowa. Kilka dni mądrzejsza, ale wciąż zakochana. Bo jeżeli kochać za bardzo można również pięknie, to ja kocham za bardzo twoje pisanie. Musisz o tym wiedzieć. Dzień, kiedy dowiedziałam się, że wróciłaś... To był naprawdę dobry dzień. Dziękuję ci za to opowiadanie, za tę historię. Z całego serca Ci dziękuję. Że wróciłaś. Że piszesz. Że uczysz.

    OdpowiedzUsuń
  10. Tę historię przeczytałam dwa razy, ponieważ pokazywała jakże często spotykany ostatnio obrazek, kiedy to kobieta poniżana jest przez mężczyznę którego kocha.
    To było takie szczere i prawdziwe, że nie mogłam się oderwać od czytania, a kiedy doszłam do epilogu poczułam, że za każdym razem warto było to czytać.
    Nawet w moim otoczeniu wielu jest Karolów i są też Aleksandry ślepo w nich zapatrzone.
    Poleciłam tę historię przyjaciółce, która od dłuższego czasu z owym Karolem się zmaga. Mam nadzieję, że posłuchała mnie i przeczytała.
    Osobiście byłam o włos od związku z takim właśnie Karolem, ale w porę zauważyłam, że nie ma to sensu. Nie ma sensu zadawać sobie cierpienia nawet w imię miłości.
    Szczerze dziękuję za tę poruszającą i piękną historię, która wiele uczy.
    Pozdrawiam,
    Apple Pie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Apple Pie, dziękuję.
      Dopiero dzisiaj dostrzegłam Twój komentarz. Dziękuję, że poświęciłaś tyle czasu na tę historię, że może ona pomoże komuś przejrzeć na oczy. <3

      Usuń