wtorek, 8 listopada 2016

o nas

Czas, który spędziłam wraz z Andrzejem w Warszawie należał do jednych z najbardziej udanych, od kiedy wróciłam na łono Ojczyzny. Mężczyzna pokazał mi pierwszy raz w życiu Warszawę jego oczyma. Nie zwiedzaliśmy punktów z przewodnika. Raczej zaprowadził mnie w miejsca mało znane przeciętnemu turyście, a jedynie osobom mieszkającym tu już jakiś czas. Nie spaliśmy w ogóle. Dużo rozmawialiśmy. O życiu, o tym co nas otacza. O planach, marzeniach, o tym, jak powinniśmy postąpić i czy na pewno jeszcze możemy o czymś zdecydować. Wrona, pomimo łatki kawalera do wzięcia, który chętnie uczestniczy w imprezach organizowanych przez media, bloggerów, jak i bloggerów-wanna-be, kompletnie nie wiedział, gdzie zacząć stabilne życie. Trochę jojczył, że to może brak miłości, że to może wciąż strach przed bliskością, ale nigdy nie stanęła przed nim dziewczyna, która powaliłaby go na kolana. Miotał się między tym co chciał, a co powinien. Chciał na przykład spędzić rok w Rosji. Lubił zimę, a u nas ostatnio jakoś brakowało prawdziwych mrozów i śniegu. Chciał wychodzić z domu na trening w tych puszystych czapkach, przekopywać się przez zaspy i chciał wracać do mieszkania, w którym powiesiłby dywany na ścianie, jak prawdziwy Rusek. Śmiałam się, że Rosja nie była dla niego, przecież po dwóch piwach ma problem z mówieniem, a co dopiero po ruskiej gorzale, ale Andrzej wtedy stroszył piórka jak paw i powtarzał, że wypominam mu jedną, jedyną imprezę, na której pił na pusty żołądek.
Dwa dni minęły jednak nim się obejrzeliśmy. Babcia czekała na mnie w Bełchatowie, nadchodził sezon zimowy, w ciągu którego wszystkie wiosenne i letnie panny młode odwiedzały nas by wypić kubek gorącej herbaty i znaleźć wymarzoną suknię w której za kilka miesięcy staną przed setką gości i - prawdopodobnie - facetem swojego życia. Więc ucałowałam policzek Wrony, zaprosiłam na grzańca w Bełchatowie i ruszyłam w drogę powrotną, która zdawała się nie mieć końca. I choć starałam się nie myśleć o tym, co Andrzej powiedział mi w lotniskowej restauracji, to jednak słysząc jedną z piosenek, które umilały mi chwile przed trzema laty, Karol wrócił. A wraz z Karolem poczęło kotłować się w mojej głowie jedno pytanie: dlaczego?



*


Droga zajęła mi nieco ponad dwie i pół godziny. Kilka razy zatrzymywałam się na stacjach benzynowych, by wypić kolejną kawę, a czasami po prostu na uboczu, by przez chwilę zastanowić się, czy powrót do Polski był najlepszym, co uczyniłam. Finalnie byłam wykończona nie tylko brakiem snu, jaki zafundowaliśmy sobie z Andrzejem, ale i myślami, które nie chciały odejść w cholerę i dać mi święty spokój. Po powrocie do mieszkania marzyłam tylko o szybkim prysznicu i własnym łóżku. Czy byłabym zdziwiona, gdyby mi się to udało?
- Karol... - gdybym tylko miała Judasza w drzwiach. 
Chwile po tym jak zakręciłam kurki z wodą i wytarłam swoje mokre ciało ręcznikiem, usłyszałam dzwonek do drzwi. Była dwudziesta pierwsza, a jedyną osobą, która chętnie by mnie odwiedziła, była jedynie moja babcia. Wiedziałam jednak, że - jak w każdą środę - popija sobie Advocaat wraz z sąsiadkami i wymienia ploteczki. Karoliny i Damiana nie było, więc o ile nie jest to straż pożarna, która chce wyprowadzić mnie z mieszkania z powodu ulatniającego się gazu, to nie miałam pojęcia, kto za drzwiami stać może. 
- Aleks, porozmawiamy?
- Karol...
- Zniknęłaś - moje "Karol..." nie wywołuje w nim zniechęcenia, chociaż powinno, bo ani to czas, ani miejsce na rozprawianie nad dawnymi sprawami. Mężczyzna jednak nie dał za wygraną, a ja jakoś nie miałam siły wyrzucać go ze swojego mieszkania. Po prostu się poddałam i czekałam na rozwój wydarzeń. Przecież gorzej to już być nie mogło. 
- Karol, a czy tobie wydaje się to dziwne? Jak ludzie kończą swój związek, to w dziewięćdziesięciu pięciu procentach znikają ze swojego życia. Jak miałam w nim być? Jak ty to sobie wszystko wyobrażałeś? Że będę na każde skinienie twojego palca? Że wciąż będę chodziła o poranku do piekarni po świeże pieczywo, robiła ci wyprawkę na trening, gotowała obiady i przygotowywała kolacje? W między czasie upiorę twoje gacie i zrobię awanturę, że nie odzywałeś się przez ostatnie dwa dni, a obiad sobie stygł? Czy może miałam ubierać tę bieliznę, którą kupiłam specjalnie dla ciebie? Czy że może od czasu do czasu wpadniesz i posuniesz mnie na stole w kuchni? I nie spuszczaj teraz głowy jak szczeniaczek, który zeszczał się w korytarzu...
- Ale...
- Ale co, Karolu? Przez cały rok naszego związku chowałeś mnie przed światem, jakbyś wstydził się tego, że ze mną jesteś. Kilku znajomych poznało mnie przez przypadek... Okej, spędzałeś ze mną większość swojego czasu, pewnie, świetnie, dziękuję. Chodziłeś na zakupy, wyrzucałeś śmieci, a przez pierwszych kilka miesięcy nawet mówiłeś, że kiedyś zamieszkamy razem tak na poważnie... Zajebiście. Tylko później przestałeś tak często przychodzić, pojechałeś sam na wakacje, o których marzyłam od dawna, a ty pomimo moich próśb i gróźb, zabrałeś tam brata! 
- Przecież były dobre chwile! - próbujesz mnie przekrzyczeć, tylko ja, tłumiąca w sobie całą złość przez ostatnie trzy lata, w końcu mogę dać im upust i nie stopować się ani przez chwilę.
- Dobre chwile, kiedy? Wtedy, gdy zamiast przyjechać do mnie, gdy leżałam z czterdziestostopniową gorączką, wolałeś pojechać na cały weekend do Warszawy, bo mamie trzeba pomóc drzewo rąbać, choć finalnie wylądowałeś z Wroną i całą resztą na imprezie? A ja przez trzy dni nie potrafiłam podnieść się z łóżka. Karolina z Damianem byli u jego rodziców na śląsku, więc ja musiałam zadzwonić po babcię, której pierwszym pytaniem było gdzie podziewa się twój chłopak? Czy może wtedy, gdy wyjeżdżałeś na te swoje mecze i nie miałeś czasu na krótki telefon do mnie, potrafiłeś milczeć przez kilka dni! Ale najgorszym było, gdy zostawałeś w Bełchatowie, ale za cholerę nie chciałeś ze mną czasu spędzić... Czy to były te twoje dobre chwile? Zawsze powtarzałeś, że krzywda mi się z tobą nie dzieje, bo mnie nie zdradzasz, nie bijesz. A brak zainteresowania czym był niby, do cholery? Czymś naturalnym? I to twoje "ja cię nie kocham" w ciągu naszej ostatniej rozmowy... Może to była dobra chwila?
Zagotowałam się jak woda w kaloryferach, nie potrafiłam patrzeć na stojącego przede mną Kłosa, który zawsze twierdził, że między nami wszystko się układa. Tylko jak miało się coś ułożyć, skoro on po prostu ze mną był, bo w okolicy nie pojawił się nikt lepszy? Skoro bywał tylko ciałem, unikał rozmów na temat uczuć, czasami nie potrafił mnie nawet przytulić. 
- Kochałam cię, Karol. Kochałam cię z całego serca. Byłam w stanie przeżyć to wszystko, bylebyś tylko ze mną został, bym miała namiastkę tego związku. Ale wtedy po tym przegranym meczu z ZAKSą, gdy stałam jak ta idiotka przed halą, czekając na ciebie, zrozumiałam, że ten koniec powinien nadejść już kilka miesięcy wcześniej. Wtedy, gdy po raz pierwszy daliśmy sobie czas na przemyślenia... Tylko kochałam cię tak bardzo, że najbardziej w świecie bałam się zobaczyć jak odchodzisz... Zniszczyłeś mnie, Karol. Tą swoją obojętnością, tym swoim "świat ci się beze mnie nie zawali", albo "zdrowa jesteś, a to w życiu jest najważniejsze". Mówiłeś, że nikt nigdy w życiu cię tak nie pokochał, że już prawdopodobnie nigdy nie poznasz nikogo, kto da ci tyle uczucia co ja. Ale i tak powiedziałeś, że mnie nie kochasz. Dobrze, świetnie, więc odeszłam... Zniknęłam. tego chciałeś, to dostałeś, Karolu...
Spuszczasz głowę i kierujesz się do drzwi wyjściowych, po chwili słyszę tylko jak je cicho zamykasz. A ja idę prosto do łóżka i zasypiam. Nie płaczę, nie mam ochoty zadzwonić do ciebie i żądać byś wrócił i się nie wygłupiał. Trzy lata temu na pewno bym to zrobiła. Dzisiaj jednak nie boję się, że odejdziesz... 

7 komentarzy:

  1. Bardzo dobrze, że w końcu dała upust swoim emocjom i wszystko mu wygarnęła. Karol naprawę zachował się jak szczeniak i nie powinien teraz czegokolwiek oczekiwać.

    OdpowiedzUsuń
  2. o jejuniu, gdyby wszyscy byli taki odważni. znam takiego 'Karola' i to nawet dobrze, ale wiem, że to nie jest fajne. ogólnie to trochę się gubią w tej teraźniejszości, na którą patrzą przez pryzmat przesłości. ale przecież każdy tak robi. niestety. a i czy tylko mnie rozbawiło to 3xKarol? Karol,Karol, Karol - sprzedane! dobra, nieważne

    czekam, ret

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde, z wielką chęcią kupiłabym Aleks medal. Podoba mi się jej postawa, bardzo dobrze, że wygarnęła Karolowi i nie bała się tego. Aż polubiłam ją jeszcze bardziej! Wspaniały ten rozdział <3 Czekam na więcej i ściskam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nadrobiłam wszystko i bardzo podoba mi się Twój styl pisania :)
    Aleks, jak widać, jest silną babeczką, ale bardzo zranioną przez Kłosa. Wcześniej myślałam, że poszło o błahe sprawy, ale sorry Chuderlaczku, dziewczyny ma dobre argumenty, żeby czuć do Ciebie nienawiść :P
    Ciekawa jestem teraz, czy Karol zrobi coś w kierunku tego, żeby Aleks mu wybaczyła :)

    Dodaję opowiadanie do czytanych i niecierpliwie czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. gdybym ja była tak odważna jak Aleks... gdybym taka była z pewnością postąpiłabym identycznie. Analizując jej słowa jest świadoma ile kosztowało ją to "usunięcie się na drugi plan" i zwyczajne odjechanie. A Karol? W tym opowiadaniu chyba nie ma co liczyć na moją sympatię...
    czekam❤

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem zakochana w tym opowiadaniu od początku! I czytam każdy rozdział mimo tego, że nie zawsze mam kiedy komentować. :)
    Nie dziwi mnie reakcja Aleks, naprawdę nie wiem co ten Karollo sobie wyobraża. Tak się nie zachowuje facet, który kocha. I uważam, że Aleks dobrze zrobiła mówiąc mu wszystko, co w sobie dusiła. Może w końcu zrozumiał co tak naprawdę stracił i do czego ją doprowadził. Mimo mojej sympatii do osoby Karola muszę powiedzieć.. Eh zje***eś Kłos. Zastanawiam się teraz co Karol zrobi z tym co usłyszał.
    Czekam oczywiście na kolejny. :)
    POZDRAWIAM !!!
    Paulka

    OdpowiedzUsuń