wtorek, 6 grudnia 2016

o spotkaniu klasowym

Jesień zagościła na dobre w Bełchatowie. Z pięknej, polskiej, złotej stała się tą szarawą. Listopad czaił się tuż za rogiem i obiecywał lepsze czasy. Bo z Andrzejem nie poniosłam sromotnej klęski, której się spodziewałam. Chcieliśmy tego samego, więc postawiliśmy na małe kroki, by zobaczyć czy w ogóle jesteśmy dla siebie wzajemnie. Każde się bało, bo dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane, możemy przecież powtórzyć schemat związków nieudanych, przez które przechodziliśmy w przeszłości. Andrzej jednak się starał, wiedział, że na moje zaufanie musi zapracować, że to tak z dnia na dzień nie przyjdzie. Bałam się, że mogę go zranić, albo on może to zrobić ze mną. Powiedziałam jednak "A", miałam zamiar powiedzieć i "B". 
Między kolejnymi przymiarkami sukni Karoliny i ustalaniem wszystkich szczegółów dotyczących wieczoru panieńskiego, który miał odbyć się za miesiąc w Międzyzdrojach, ktoś z mojej byłej licealnej klasy wpadł na świetny pomysł spotkania "osiem lat po maturze". Większość trzydziestoosobowej klasy przyklasnęła z uśmiechem i tak w pierwszy weekend listopada spotkaliśmy się w jednej z bełchatowskich knajp by przypomnieć sobie stare, dobre czasy, kiedy piliśmy piwo na wagarach i popalaliśmy papierosy za szkołą. 
Większość dawnych znajomych ułożyła sobie życie według prostych zasad. Względna praca, małżeństwo i dwójka dzieci. Taki Kamil na przykład. Chłopak, który w liceum był największym rozbójnikiem, wykłócał się z nauczycielami o wszystko - złe oceny, trudny sprawdzian. Łamał serca dziewczyn i przechodził obok tego obojętnie - żona, ośmioletni syn, praca w korporacji. Mateusz - klasowy błazen - żona, dzieciak w drodze, dobra posada w banku. Ewa i Arek - już w liceum smalili do siebie cholewki, jednak zeszli się dopiero po dwóch latach od matury, zaręczeni od trzech lat za kilka miesięcy będą jej nieśli suknie z welonem (notabene mojego projektu). Dominika, moja była przyjaciółka, nasze drogi rozeszły się na drugim roku jej studiów - dzisiaj gwiazda disco polo, a raczej tancerka w teledyskach, kilka epizodycznych ról w serialach "Dlaczego ja?". Asia i Agata, szczęśliwe mężatki. Magda - kolejna dobra koleżanka, z którą kontakt miałam cały czas - singielka, która pogoniła swojego chłopaka po sześciu latach związku. I ja - pseudo projektantka mody ślubnej, była dziewczyna reprezentanta Polski, o czym Kamil i Grzesiek chętnie mi przypominali, jak i aktualna dziewczyna kolejnego siatkarza - o tym na szczęście jeszcze nie wiedzieli, bo chętnie by to skomentowali. 
Siedzieliśmy w najlepsze i przypominaliśmy sobie nasze szkolne sytuacje, te śmieszne, ale i te tragiczniejsze w skutkach. Śmialiśmy się z jedynej wycieczki, na jaką zabrali nas przez trzy lata nauki, do Wrocławia. Wspominaliśmy nauczycieli i opowiadaliśmy sobie, jak życie się potoczyło i czy jesteśmy z tego zadowoleni. Wszyscy byli. Wszyscy szczycili się tym, jak to pięknie nie jest i zapominali o swoich problemach. Jeden chciał być lepszy od drugiego, a mi całe to przedstawienie wychodziło wiadomą stroną. Dziewczyny wesoło świergotały o zaletach bycia matką, mężczyźni piali z zachwytu nad swymi małżonkami, które są takie świetne, bo i wypiorą, i wyprasują, a jeszcze nakarmią. Czy miałam im powiedzieć o tym, że u mnie chujowo ale stabilnie, i że dobrze ta chujowizna rokuje na przyszłość? 
Bo chyba rokowała? Bo chyba wszystko już biegło dobrym torem, co nie?


*





Nie wiem, kiedy do baru wszedł Kłos, Drzyzga i Winiarski. Ale za to wiem, że na Karola nadziałam się, gdy wracałam z dworu, gdzie przez kilka minut opowiadałam o całym tym cyrku Andrzejowi, który znajdował się w Kędzierzynie-Koźlu, bo własnie tam tego dnia dostali w dupę od Zaksy.. Popatrzyłam na niego spod byka i już chciałam przejść obojętnie, bo wciąż pamiętałam, jak czyściłam na kolanach przez godzinę plamę na dywanie. Siatkarz jednak złapał mnie za przedramię i zapytał czy nie wypije z nim drinka. 
- Tylko jeden i zero pierdolenia przy tym. Możesz opowiedzieć co u ciebie słychać, ale nie otwieraj żadnej książki, którą ja już dawno zamknęłam na strychu u babci - zagrzmiałam łypiąc na niego katem oka w drodze do baru. 
Zamówił mi wódkę ze spritem - pamiętał, że w prostocie tkwi największe piękno i że od cudowania z wymyślnymi alkoholami to ja raczej nigdy nie byłam. Sam wziął piwo i przepraszająco uśmiechnął się do siatkarzy, którzy siedzieli nieopodal przy stoliku. Stuknęłam butelkę, którą barman postawił przed nim, dołem swojej szklanki i ze sztucznym uśmiechem wycedziłam "za spotkanie, Karolu". 
- Nie musisz być wredna...
- Nie przywykłeś do tego, co nie? - Upiłam łyk drinka i się skrzywiłam, mocny. - Dobra, łamię własne reguły. Co tam? Jak w życiu?
Karol chyba nie wiedział, jak ominąć temat naszego związku, więc przez chwile patrzył na mnie jak wół w malowane wrota. A ja nie robiąc sobie z tego nic, okręcałam szklankę, bawiąc się płynem.
- Aleks, jest dobrze. Gram i wiem, że chcę to w życiu robić. Trochę zajęło mi dorośnięcie do tej decyzji, długo się zastanawiałem, czy tego nie rzucić w cholerę i pójść pracować w banku, albo nawet na stacji paliw. Ale później uderzyłem się w głowę i przypomniałem sobie, że kurwa, tysiące ludzi chciałoby być takim Kłosem. I zmądrzałem. I nie tylko w tym zmądrzałem. W kilku innych kwestiach też, ale... no wiesz... - machnął ręką. - Jestem nawet szczęśliwy w tym swoim życiu, a bałem się, że będę się kręcił jak gówno w przeręblu i nic mi nie będzie wychodzić. A co u ciebie? Wróciłaś na dobre?
- Na dobre i na złe. Moje życie jest tutaj, a nie w Stanach... było pięknie, zrobiłam co miałam zrobić, nauczyłam się przydatnych rzeczy i oto jestem. Trzy lata starsza, pewniejsza swoich prac, nawet Karolina mi zaufała i mam nadzieję, że jej nie zawiodę, w końcu to jej najważniejszy dzień. Dziewczyny w salonie też nie narzekają. 
- Unikałaś mnie. 
- Tak. Tak samo, jak unikam pierogów z kapustą i porzeczkowej herbaty. 
- Zawsze te porównania.
- Karol, nie można czytać tej samej książki po raz kolejny. Ułożyłam sobie życie, z dala od ciebie i twoich niepewności. Od płaczu i lęków. 
- Chciałem tylko iść na kawę, chciałem tylko ci coś powiedzieć.
- Poszłam z tobą na kawę, cztery lata temu. A później zbierałam swoje życie do kupy przez kilka kolejnych... z resztą, muszę wracać, znajomi czekają, a my zeszliśmy z tematu. To oznaka, że nawet nie potrafimy się kolegować. - wstaję od baru i posyłam mu całkiem ciepły uśmiech, jak na ten szarawy wieczór. 
- Czas mi pokazał... - słyszę za swoimi plecami, staję w miejscu. - Pokazał, że byłem głupcem, że nigdy nie powinienem pozwolić ci odejść. I że ten wieczór, kiedy przeszedłem powiedzieć ci, że lepiej to zakończyć, nigdy nie powinien mieć miejsca. Wystarczyło sześć miesięcy, by zrozumieć, że bez ciebie nic nie ma sensu... że cię kochałem. 
Za oknem zaczyna padać deszcz, a Agata macha mi żegnając się i przekrzykując muzykę, że mąż czeka. Odmachuje i przetwarzam każde słowo Karola, wciąż odwrócona do niego plecami. Czy coś we mnie drga? Czy porusza to moje serce? Czy kłosowe wyznanie miłości mi wystarcza? Czy chcę się odwrócić? Czy mogę? Czy powinnam? Czy ja tego chcę? 
- Karol, gdy dzwoni do ciebie przeszłość, nie odbiera się... Przeszłość nie ma nic nowego do powiedzenia. 
- Wciąż cię kocham... - nie odwracam się, udaję, że tego nie słyszę. Nie chcę tego słyszeć. Życie ruszyło do przodu, a dla jego miłości już nie ma miejsca. 
Nie czuję satysfakcji, choć tyle razy wyobrażałam sobie, że odchodzę od niego po takich słowach. Jest mi po prostu, zwyczajnie przykro. Przykro, że nie czuję już nic, choć kiedyś modliłam się by usłyszeć od niego te dwa, przepiękne słowa. 
Wychodzę w deszczową, listopadową noc. I nie przeszkadza mi ani chłód, ani deszcz. Idę, moknąc i ignorując dzwoniący w torebce telefon. Boli mnie ta pustka, której nie potrafi wypełnić karolowe "kocham cię". 


10 komentarzy:

  1. Wrócę niedługo i skomentuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem za tym, aby Aleks i Andrzejowi się udało. Może ten związek będzie lepszy niż poprzedni i sama w przyszłości stanie na ślubnym kobiercu? Życzę jej tego! A te dialogi bardzo ciekawe Ci wyszły :) Czekam na więcej, bo jednak to wyznanie od Kłosa to było coś, co niesamowicie mnie zaskoczyło! Życzę weny, zapraszam serdecznie do siebie i ściskam ;*

      Usuń
  2. Jak zawsze cudowny rozdział ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wierzę, myślałam, że odwróci się i rzuci mu w ramiona. To tylko ja jestem taka głupia, że chociaż na ten jeden wieczór bym to zrobiła. XD Albo i nie, nie wiem. Może przezwyciężyłabym to wszystko i kazała mu cierpieć, tak jak ona to robi. Ten rozdział pewien etap kończy, tak sądzę. Bo ona wreszcie usłyszała to od niego, a mimo wszystko nie robi to na niej wrażenia. Dlatego zastanawia mnie bardzo: co teraz?
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, cieszę się, że Aleks nie popełniła tego błędu, pewne sprawy należy zostawić, zamknąć i już nigdy nie wracać, choćby nagle usłyszała wszystko to o czym kiedyś marzyła, choćby scenariusz jaki sobie kiedyś ułożyła zaczął się spełniać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, że Karol tak póżno zrozumiał co stracił. Bo do pewnych rzeczy już się nie wraca.

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja jestem rozdarta i ogromnie ciekawa jak ułożysz dalsze życie Aleks . Po raz pierwszy nie kibicuję Karolowi . Nie kibicuję Andrzejowi . Kibicuję Aleks .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ❤️ I o to chodziło, bo to o niej i jej lekach i demonach jest to opowiadanie.

      Usuń
  7. o Jezu ❤ jakie to piękne ❤ o wartości czegoś dowiadujesz się, gdy wypadnie ci to z rąk. takie to ładne zdanko, które idealnie się wpasowuje w ten rozdział. ostatnio rozmyślałam z kolegą jak będzie wyglądało nasze życie za 10, 15 lat. Aleks się trzyma, ale nie wiem czy to nie tylko złudzenie. mam jakieś przeczucia, nie za dobre. ale ja nie wywołuje Wilka z lasu, już nie 😏

    ret

    OdpowiedzUsuń
  8. O JA. Nie kocha go. Nie kocha go. To dobrze. Najważniejsze w sumie w życiu zamknąć pewnien rozdział ze świadomością, że nic więcej nie dało się z niego zabrać, że kilka słów nie byłoby w stanie zmienić czegokolwiek i sprawić, że latałoby się z głową w chmurach. To naprawdę przykre, że musiało minąć tyle czasu, żeby usłyszeć tych kilka przeklętych słów i nie poczuć nic, chociaż kiedyś oddałoby się za nie wszystko. W tej kwesti jestem cholernie wyczulona (żeby nie powiedzieć sentymentalna).
    PS. Na samo "schemat związków" zrobiło mi się cieplej na serduszku.
    PS2. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę czytać o Andrzeju z uśmiechem na twarzy.

    OdpowiedzUsuń